Nagrody, pensje i polityczne kontrowersje. „Politycy muszą być odpowiednio wynagradzani”
Osoby na wyższych stanowiskach administracyjnych zarabiają śmiesznie mało. Problem w tym, że urzędnicy, aby zarobić więcej, musieliby sami sobie dać podwyżki, a to w naszym społeczeństwie łatwo nie przejdzie. Przez to urzędy tracą najlepszych specjalistów.
- „Fakt” wyliczył, że rząd Donalda Tuska przyznał ponad 22 mln zł w formie nagród dla pracowników 10 resortów za szczególne osiągnięcia zawodowe.
- Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zareagował na te doniesienia, publikując na swoim profilu na platformie X zrzut ekranu z własnym wynagrodzeniem, które wynosi około 13 tys. zł.
- Politolog z Uniwersytetu Śląskiego, dr Tomasz Słupik twierdzi, że zarobki polityków nie zawsze są adekwatne do ich roli, co utrudnia przyciąganie kompetentnych osób do administracji publicznej.
- Słupik argumentuje również, że debata o podwyżkach wynagrodzeń polityków jest częścią szerszego problemu społecznego i politycznego, gdzie potrzebne są długofalowe zmiany, choć obecne warunki ekonomiczne i polityczne nie sprzyjają takim decyzjom.
13 tys. zł – na tyle wyceniana jest praca ministra. Problem wynagrodzeń dotyczy jednak wszystkich urzędników
„Fakt” opublikował artykuł, w którym wyliczył kwoty, jakie rząd Donalda Tuska przyznał w ramach nagród. Według informacji podanych przez portal, łącznie było to ponad 22 mln zł w 10 resortach. Te miały być przyznawane za “szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej, wynikające w szczególności z wykonywania pracy wysokiej jakości, w sposób rzetelny i terminowy, a także aktywną postawę zawodową”.
Do doniesień odniósł się minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który na swoim profilu na platformie X (dawniej Twitter) opublikował zrzut ekranu z przelewem, jaki otrzymuje za swoją pracę w ministerstwie. Wynika z niego, że minister obrony zarabia miesięcznie ok. 13 tys. zł.
Wobec informacji w tabloidach o nagrodach dla rządu uprzejmie informuję, że nie otrzymałem ani grosza nagrody czy premii a pensja ministra spraw zagranicznych wynosi około 13,000 zł netto.
— Radosław Sikorski 🇵🇱🇪🇺 (@sikorskiradek) July 3, 2024
Czy to dużo, biorąc pod uwagę pełnioną rolę?
Pod wpisem ministra nie brakuje komentarzy, że takie zarobki, na takim stanowisku to skandal. Wielu użytkowników zauważa też, że na lepsze zarobki można liczyć np. kierownik działu w większej firmie.
To, że kwota ta nie jest adekwatna, potwierdza w rozmowie z PulsHR.pl politolog z Uniwersytetu Śląskiego dr Tomasz Słupik. Problem, jak podkreśla, jest jednak bardziej złożony i dotyczy nie tylko funkcji w administracji rządowej i samorządowej, ale również całej sfery budżetowej.
– Analizując zarobki nauczycieli akademickich, w porównaniu do innych krajów regionu, na przykład Czech czy Słowenii, zauważalna jest ich wyższa wysokość. To wynika m.in. z różnic w rozwoju gospodarczym i zasobności społeczeństwa. Jeśli spojrzymy na liczbę osób zarabiających minimalną krajową, to jest to aż 3,6 mln osób. To między innymi dlatego politycy unikają mówienia o swoich zarobkach i unikają podwyżek – tłumaczy w rozmowie z nami Słupik.
Przypomina też, co zrobił Jarosław Kaczyński po słynnym wystąpieniu Beaty Szydło, w którym ówczesna premier powiedziała, że podwyżki “im się należały” – kazał obniżyć pensje, między innymi posłom i senatorom.
– To nic innego jak gra polityczna. Z perspektywy efektywności politycznej takie działania mogą być samobójcze. Politycy muszą być odpowiednio wynagradzani zgodnie z lokalnymi standardami konstytucyjnymi. Sekretarze, podsekretarze stanu czy dyrektorzy departamentów w Polsce często zarabiają niewiele, co utrudnia przyciągnięcie kompetentnych osób. To prowadzi do negatywnej selekcji, bo kto chciałby podjąć pracę w takim ministerstwie czy urzędzie centralnym – dodaje Słupik.
Zamiast przyciągać najlepszych, zniechęca się ich. Podwyżki powinny być i to konkretne
Według politologa napędza to błędne koło, gdzie z jednej strony politycy starają się zyskać przychylność społeczeństwa, a z drugiej strony społeczeństwo kieruje się swoistą niechęcią do polityków.
I nie jest to teoria wzięta znikąd, bo patrząc na rankingi zaufania zawodów, polityk zamyka stawkę.
– Z drugiej strony, w społeczeństwie, które jest relatywnie mniej zamożne w porównaniu do innych krajów europejskich, wykształciły się stereotypy o nieudolnych i często skorumpowanych politykach, którzy nadużywają władzy. Te stereotypy są również kreowane przez media, tabloidy, które upraszczają rzeczywistość i często operują na najniższych instynktach – mówi Słupik.
Czy w takim razie pensje ministrów i innych urzędników należy podnieść? Jak mówi nam dr Tomasz Słupik, rządzący mają pomysł, aby dokonać tego, ale dopiero od przyszłej kadencji. Dlaczego nie teraz?
– Odpowiedź jest prosta: aby uniknąć argumentu, że nowy rząd zaczyna sprawować władzę od zwiększania swojego wynagrodzenia, podczas gdy przez Polskę przetaczają się masowe zwolnienia. Politycy z drugiej strony muszą być w stanie podejmować niepopularne decyzje, ponieważ ich zadaniem nie jest podobanie się wszystkim, ale zarządzanie krajem, w tym podejmowanie trudnych decyzji, również ekonomicznych – ocenia politolog Uniwersytetu Śląskiego.
Do wypracowania standardów droga jednak daleka. Według Słupika potrzebować będziemy jeszcze sporo czasu, mimo że minęło już 35 lat od zmiany ustroju w Polsce i te standardy powinny być opracowane już w latach dziewięćdziesiątych.
– Zawsze jednak były ważniejsze sprawy do załatwienia. Kwestie administracji budżetowej, zarządzanie finansami publicznymi, kwestie służby zdrowia – te sprawy zawsze były na pierwszym planie. Dziś sytuacja wygląda lepiej dla lekarzy i pielęgniarek, choć nadal ratownicy medyczni narzekają i strajkują. Systemowo można było rozwiązać te problemy poprzez indeksację lub aktualizację pensji, biorąc pod uwagę inflację i inne czynniki wpływające na ich wartość – twierdzi Słupik.
Jego zdaniem podwyżki dla nauczycieli i nauczycieli akademickich były działaniem raczej akcyjnym i bardziej związanym z kampanią wyborczą niż z realnym, systemowym rozwiązaniem problemów w administracji budżetowej i samorządowej.
– Od przypadku do przypadku, ludzie są coraz bardziej sfrustrowani, widząc, że ich realne zarobki, zwłaszcza w sektorze budżetowym, są niskie. Politycy z kolei grają tą kartą, twierdząc, że takie działania przynoszą im korzyści polityczne – podsumowuje Słupik.